...pod takim tytułem., 23-08-2011 u podnóża 14 wiecznego zamku w Ogrodzieńcu, a dokładnie 2 kilometry na wschód w miejscowości Podzamcze, odbyła się druga edycja zlotu miłośników militariów i historii 2 wojny światowej, czyli grupa zapaleńców przebranych w mundury wojsk Niemieckich, Polskich i Amerykańskich, biegających z karabinami i dosiadających pojazdów z epoki.
My tzn, Adi i Ja dosiedliśmy pojazdów z naszej epoki, i w sobotę rano wyruszyliśmy w stronę Jury Krakowsko-Częstochowskiej.
Pogoda jak marzenie, malownicze niebo w asyście nie groźnych chmur typu cumulus towarzyszyło nam podczas trasy przez Ojców, Pieskową skałę ...trasę pokonaliśmy bez zatrzymań, ale nie z powodu pośpiechu lecz z powodu permanentnego braku sprzęgła w motocyklu Adiego, powiem tak, na niektórych skrzyżowaniach wyglądało to trochę niebezpiecznie, kiedy ja przykładowo respektowałem czerwone światło mój kolega redaktor "cioł" przed siebie niczym nieograniczony i jakby wyjęty z pod prawa.
Żeby była jasność sprzęgło przestało działać już na rondzie Mogilskim w Krakowie,
O samej imprezie? ciężko będzie ocenić starania grup rekonstrukcyjnych po wizycie na zeszłotygodniowej Operacji południe w Bielsku Białej, ale to trochę nie ta skala, więc porównanie też nie na miejscu, obie te imprezy z pod znaku 2 wojny lecz wielkość tej z Bielska znacznie przewyższa tą w podzamczu.
W zdobywaniu Monte Cassino udział wzięło około 7 samochodów i 6 motocykli a obozów wojskowych było chyba 5, jedno co mnie ujęło to wielka dbałość o szczegóły, tutaj naprawdę należą się brawa, umundurowanie, broń, pojazdy oraz wszelkie gadżety których uczestnicy użyli do rekonstrukcji były w większości autentyczne i zgodne z historią.
Cała sobota opłynęła nam pod znakiem raczenia się zimną tatrą oraz wylegiwaniu się w długo wyczekiwanym słońcu, zaczepiając kolejno napotkane postaci historyczne oraz przypadkowe z tłumu zwiedzających.
Wieczorem kiedy to zostaliśmy grzecznie poinformowani o kończącym się czasie dla zwiedzających zamek, lekko podchmieleni udaliśmy się na poszukiwanie dogodnego miejsca pod obozowisko, zmęczeni jednak taka dawka wrażeń nie zaszliśmy za daleko, nasz cel okazał się być bliżej niż nam się mogło wydawać, tuż za bramą zamkową, hojnym okazał się bowiem parking z pięknie przystrzyżona trawką jakby czekający na postawienia naszego obozu, tak więc motocykle spięte, namiot rozbity, zdobyczne czeskie piwo w wyniku wymiany międzynarodowej, to dobry początek na dalszą część programu.
Kolacja w lokalnej restauracji gdzie urzekły nas wielkości serwowanych porcji i wspinaczka na skały skąd rozpościerał się piękny widok na panoramę jury i na sam dziedziniec zamku gdzie zlotowicze zaczęli nie oficjalną część imprezy, o tym nie będę pisał bo widok pijanych Niemców w uściskach z wojskami Polskimi wtórujący w pieśni Amerykanom, był widokiem komicznym, acz miłym i aż łezka sie kręciła w oku kiedy tak patrzeliśmy na tą solidarność przeciwnych sobie frakcji. Szkoda że w rzeczywistości taki przebieg wydarzeń nie miał miejsca.
Obchód w okół zamku, spotkanie zabłąkanych Aliantów i czas przymierzyć się do polowej sypialni.
Niedziela przyniosła chłód i deszczowe niebo, wspólną decyzją zwinęliśmy obóz objuczyliśmy konie i ruszyliśmy na południe w stronę Krakowa, spacerowym tempem połykając kilometr po kilometrze karmiąc się przyrodą oraz widokami jakimi ugościła nas Jura.
Bilans strat? straty moralne trochę bólu głowy brak sprzęgła i na koniec wypalona dziura w prawym boczku mojego XT-ka, powodem była sakwa zbyt mocno dociskająca boczek do wydechu, co poczułem dopiero w Krakowie.
Kraków przywitał nas Gęstym deszczem, ale takiej pogody się spodziewaliśmy więc niema co rozpaczać, pytanie tylko czy całe lato takie będzie?
Nadchodzi kolejny weekend i kolejne plany wyprawowe, gdzie tym razem? tego jeszcze nie ustaliliśmy......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz